poniedziałek, 17 czerwca 2013

Learn to smile more naturally [2/?]

Cały dzień spędziliśmy na dopracowywaniu dwóch utworów i powtarzaniu kilku innych, nawet jednego z tych najstarszych. Nigdy nie wiedzieliśmy, z jaką setlistą może wyskoczyć nasz menager. On jako jedyny chyba był tego świadomy, co raczej było normalne w takim przypadku.
Każde kolejne minuty wydawały się niemiłosiernie dłużyć, ale Kai był bezwzględny, jeżeli chodziło o czas prób. Za każdym razem targał nami przez jak największą liczbę godzin, byle tylko być upewnionym, że umiemy kolejne chwyty, wiemy dokładnie jak w jakim miejscu grać i czy pamiętamy, jak brzmiało kilka naszych poprzednich utworów. Właśnie dlatego, to jego wybraliśmy na lidera. Potrzebowaliśmy kogoś zorganizowanego, zdecydowanego i zaradnego- wypadło na Kaia. Wcale nie narzekamy, nigdy nie narzekaliśmy, wręcz przeciwnie, choć czasem, po, powiedzmy, sześciu godzinach prób, odpadały nam już palce, a Ruki skrzeczał jak wydymana żaba. Mimo wszystko, za takiego lidera każdy zespół mógłby się dać pociąć.
-Akira, nie miałbym nic przeciwko, gdybyś raczył skupić się jeszcze przez dziesięć minut- usłyszałem chłodny głos Tanabe, kiedy tylko się pomyliłem.
-Ale lider-sama, jestem głodny!- wykrzyknąłem. –A każdy doskonale wie, że głodny Reita, to nie myślący Reita- burknąłem, mimo wszystko biorąc się w garść. Zagraliśmy jeszcze raz trudniejsze miejsca, gdzie mieliśmy problem z rytmem… Tak, Ruki, to twoja wina. Niepotrzebnie wymyślasz takie trudne do zagrania rzeczy. 
Do końca mieliśmy zdecydowanie bliżej, niż dalej, więc pozostało jedynie wyczekiwać tych upragnionych słów…
-Dobra, jesteście wolni- powiedział Kai, a ja aż miałem ochotę rzucić się na niego i wycałować. Oczywiście, powstrzymałem się. Rozejrzałem się dookoła ze zniecierpliwieniem.
-Także tego, idziemy teraz jeść, prawda?- rzuciłem z nadzieją. Nie jadłem śniadania, teraz była pora prawie kolacji, a mój żołądek żalił się, że jest pusty. Kiedy otrzymałem odpowiedź twierdzącą, uśmiechnąłem się szeroko, odkładając delikatnie mój bas. Zaczęliśmy wprawnie składać sprzęt, a przynajmniej, robić jako taki porządek. Kilka minut później skończyliśmy, co chwila popędzani moimi naglącymi słowami. Niemal wybiegłem ze studia, czując powiew wolności…do końca dnia.
Uruha zaśmiał się, widząc moje zniecierpliwienie. Również i na twarzach reszty pojawiły się uśmiechy. Tsa…
Po jakimś czasie znaleźliśmy się w barze przy studio, gdzie zazwyczaj chodziliśmy wypić, zjeść, czy po prostu odpocząć po całym dniu prób. Szefostwo i obsługa znali nas dość dobrze, w końcu, nierzadko się tam zjawialiśmy.
Usiedliśmy w naszym ukochanym kąciku, gdzie, jak zwykle, nie było nikogo. Posiedzieliśmy chwilę, rozmawiając, dopóki nie podeszła do nas jedna z kelnerek- Tsuki. Z uśmiechem zapytała, na co mamy dziś ochotę, więc zamówiliśmy pizzę i piwo, mając w planach wypić trochę więcej. Po chwili inna dziewczyna przyniosła nam alkohol, więc rozsiedliśmy się wygodnie, w tym samym momencie sięgając po szklanki. Każdy z nas upił trochę; kilka łyków później wróciliśmy do rozmowy. To zadziwiające, że po tylu latach znajomości, kiedy widzieliśmy się tak często i spędzaliśmy ze sobą tyle czasu, nadal potrafiliśmy bez problemu znaleźć nowe tematy do rozmów i nie nudziliśmy się w swoim towarzystwie. Byliśmy naprawdę zgrani i zdecydowanie mieliśmy wspólny język. Rozmowa zawsze sprawiała nam wiele uciechy, jak i przyjemności. Czy to ten cięty język Rukiego, niewybredne żarty Uru, dojrzałe, acz powalające na ziemię teksty Aoia, te żegnające spór słowa Kaia… Słowem- pasowaliśmy do siebie idealnie, wręcz uzupełnialiśmy się.
Po jakimś czasie i pizza znalazła się na stole, powitana moim entuzjastycznym okrzykiem. Wszyscy rzuciliśmy się na, jeszcze gorące, ciasto pokryte serem i dodatkami jak jakieś wygłodniałe zwierzęta. Pochłanialiśmy polane sosem kawałki, ciesząc się z każdego kęsa. Najwyraźniej nie tylko ja byłem tak głodny. Szybko skończyliśmy jeść, syci i szczęśliwi. Zamawialiśmy i kolejne piwa. Jedynie Ruki nie pił, mówiąc, że „ktoś się nami musi zająć”. Piliśmy bez umiaru, nie zwracając na nic uwagi, a tym bardziej na blondynka, który z każdą kolejną porcją wlewanego przez nas alkoholu, wydawał się być coraz poważniejszy. A może to po prostu przez procenty, które uderzały nam do głowy, kiedy Takanori nadal był trzeźwy?
Słabo pamiętałem resztę wieczoru, jedynie jak przez mgłę rejestrując, że Ruki dzwoni po taksówkę. Kiedy ta przyjechała, władował nas wszystkich po kolei, z zamiarem oddelegowania do domów. Taksówkarz na początku marudził, ale kiedy blondyn powiedział coś o dopłacie, zamilknął, cierpliwie czekając. Takanori zanosił nas wszystkich do domu, błyskawicznie rozbierał i szykował tabletki oraz wodę na kaca. Sam powiedział, żebyśmy trzymali je na wierzchu, żeby w takich właśnie sytuacjach nie musiał przetrzepywać połowy szuflad; teraz z tego korzystał.
Wydawało mi się, że mnie, jako ostatniego i chyba najbardziej pijanego, zabrał do mojego domu. Na koniec, zapłacił taksówkarzowi, jednak ten nie przyjął dodatkowych pieniędzy, tych za cierpliwość. Miły człowiek.
Pamiętałem, że byłem kładziony do łóżka i rozbierany. Również i cichy kaszel wraz z szelestem opakowań z lekami, które Ruki pozostawił na stoliku obok mnie, został przeze mnie zarejestrowany. Chwilę później, zasnąłem.
***
Obudziłem się rano, kiedy promienie słońca uporczywie przeciskały się przez zasłonki, by natarczywie świecić mi w twarz. Zakląłem cicho, łapiąc się za głowę, którą niemal mi rozsadziło od samego bycia przytomnym. Po wczorajszym wieczorze, zakrapianym alkoholem, nie zdziwiłem się, że boli. Zerknąłem w bok, w duchu dziękując Rukiemu za leki i wodę. Mój zbawca.
Chciałem się podnieść, lecz przeszkodził mi w tym ciężar na udzie. Spojrzałem w dół i uniosłem brwi ze zdziwienia, widząc blond czuprynę. Pogładziłem miękkie kosmyki, marszcząc lekko czoło. Pewnie był już tak padnięty, że nie miał sił, by pójść gdziekolwiek indziej, nawet na kanapę, a tym bardziej wrócić do siebie. I tak bym go nie puścił, gdyby nie fakt, że nie byłem przytomny.
Bardziej zdziwiła mnie pozycja, w której zasnął- z głową opartą policzkiem na moim udzie i dłonią spoczywającą na moim brzuchu. Jasna grzywka opadała na jego piękną twarz, a słońce rozświetlało lekko zarumienione policzki, podkreślając, przy okazji, delikatne, malinowe, nieco uchylone, wargi.
Uśmiechnąłem się pod nosem, poprawiając pozycję tak, by nie obudzić go ze snu. Przesunąłem grzywkę z jego twarzy, by nie łaskotała go w policzki czy nos, nadal robiąc to tak delikatnie, żeby tylko go nie rozbudzić.
Jakby wbrew moim staraniom, jego powieki zadrżały, jakby wybudzał się ze snu, i uniosły się, ukazując piękne, ciemne tęczówki. Lekko zamglone spojrzenie, jak gdyby Ruki przebywał jeszcze jedną nogą we snie, sprawiało, że w moim brzuchu szalały motylki.
Choć równie dobrze, mogłem być, po prostu, głodny. Parsknąłem cicho, choć nawet taka czynność sprawiała, że niemal rozsadzało mi głowę.
- Dzień dobry- wychrypiałem, czując suchość w gardle. Skinął mi głową, uśmiechając się cicho.
- Dzień dobry- odparł, podnosząc się do siadu. Skrzywił się lekko, jakby zesztywniały mu mięśnie. Nie zdziwił bym się, w takiej pozycji, już po kilku minutach, odpadłyby mi plecy i nogi, a on spędził tak… szybkie zerknięcie za zegarek… z sześć godzin, o ile zasnął o zbliżonej do mojej, porze.
- Jadłeś już coś?- zapytał po chwili i zerknął na stolik, na stojącą tam, wraz z lekami, wodę.
- Lepiej nie bierz leków na pusty żołądek- mruknął i przeciągnął się jak kot.
- Zrobię ci gorącej herbaty, jakąś kanapkę i dopiero wtedy dam ci te tabletki- powiedział, po czym  uśmiechnął się mściwo, kiedy zobaczył moją zbolałą minę. Każda chwila była dla mnie katorgą, a na samą myśl o jedzeniu, było mi niedobrze. Jednak, miał rację, lepiej się poczuję, kiedy napełnię żołądek. 
- Więc leż i czekaj, ja zrobię nam jedzenie- powiedział, podnosząc się z gracją. Chciałem zaprotestować, choć wyszło mi to dość niemrawo, na dodatek zaraz mi przerwał, kładąc palec na ustach.
- Nie marudź, muszę rozruszać te mięśnie, bo nie będę się mógł do końca tygodnia ruszać- fuknął. Brzmiało to jak wyznanie kochanka po długim, ostrym i namiętnym seksie. Blondynek pomyślał chyba o tym samym, bo jego blade zazwyczaj policzki, zaróżowiły się delikatnie. Przymrużył lekko oczy i, zerkając na mnie przelotnie, przeniósł się do innego pomieszczenia. Już kilka chwil później można było usłyszeć jego krzątanie się po kuchni. Dźwięk stawianego na kuchence czajnika, otwierane szafki… To przyjemne uczucie, kiedy uświadamiasz sobie, że ktoś się tobą zajmuje.
Kilka minut później, uśmiechnięty chłopak wszedł do pokoju, trzymając w rękach tacę, na której znajdował się talerz z kilkoma kanapkami, gorąca, świeżo zaparzona herbata i dwie filiżanki aromatycznej kawy. Kiedy tylko poczułem zapach jedzenia, zgłodniałem. Dobrze, że wczoraj kupiłem najważniejsze produkty, inaczej musiałbym iść po zakupy.
Blondyn usiadł, stawiając obok nas tacę i podał mi kubek z herbatą, samemu sięgając po kawę. Upił łyk płynu, przymykając przy tym oczy.
Dość szybko zjadłem posiłek oraz wypiłem herbatę, byle by tylko móc wziąć leki. Połknąłem kilka tabletek, popijając je wodą. Opadłem na poduszki, mogąc spokojnie czekać na to, aż medykamenty zaczną działać.
Ból głowy powoli zaczął odchodzić, a mdłości już dawno pozbyłem się, napełniając żołądek. Całkowitego szczęścia zaznałem, kiedy wypiłem idealnie zaparzoną kawę. Pokrzepiony, wstałem, by powitać nowe przedpołudnie. Zacząłem kręcić się po sypialni, szykując nowe ciuchy i ręczniki dla siebie i Rukiego. Oczywistym było, że obaj będziemy musieli wykąpać się po wczorajszym dniu. W szczególności ja; doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, jak śmierdzę.
Uśmiechnąłem się do blondyna, który nadal spożywał posiłek.
- Jedz spokojnie, ja tylko się porządnie wykąpię, a po mnie ty. Niedługo wrócę- powiedziałem i zabrałem ze sobą ubrania wraz ze świeżymi ręcznikami. 
***
Szybko napuściłem wody do wanny i wszedłem do niej z cichym westchnieniem. Dotąd, spięte mięśnie, rozluźniły się, pod wpływem ciepłej wody, a ból głowy już całkowicie odszedł w niepamięć.
Mimo smrodu alkoholu, który wciąż ze mnie parował, czułem na sobie delikatny, pobudzający zapach Rukiego. Obaj doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, jak bardzo nas do siebie ciągnęło; wydaje mi się, że każdy to widział.
Niewiele myśląc, powiodłem błędnym spojrzeniem po łazience, rękę zsuwając w dolne partie swojego ciała. Czułem elektryzujące ciepło, które ogarniało powoli całe moje ciało. Przed oczyma miałem wizje zgrabnego ciała wyginającego się w ekstazie pod wpływem moich pieszczot. Widziałem dokładnie każdy szczegół naszego zbliżenia, a mój oddech z każdą chwilą przyspieszał.
Przygryzałem delikatnie wargi tak, jak wyobrażałem sobie, że mój kochanek to robi. Po kilku chwilach, uspokoiłem się, brudząc swoją dłoń. Szybko dokończyłem się kąpać oraz umyłem włosy, by i Ruki mógł się odświeżyć.
Wycierałem właśnie swoje ciało, kiedy Takanori zapukał do drzwi.
- Kai dzwonił. Dzisiaj próba zaczyna się o 16, będzie trwała do oporu. Mam nadzieję, że każdy z was wyleczył kaca, bo nie mam zamiaru pracować z czterema trupami- niemal widziałem, jak przewraca oczyma, kiedy to mówił.
- Wiesz, akurat ja czuję się zdecydowanie lepiej. To dzięki tobie, kruszynko- powiedziałem, uśmiechając się pod nosem.
- Przepraszam, jaka kruszynko?
- Kotku? Skarbie? Kochanie?
- Nie przeginaj- usłyszałem jedynie to ciche prychnięcie i oddalające się kroki. Zaśmiałem się i dokończyłem wszelkie czynności związane z higieną, by móc pozwolić uczynić to samo Rukiemu.
Szybko się ubrałem, przeczesałem, wilgotne jeszcze, włosy i wyszedłem z łazienki, informując blondyna, że już może wejść.
Ten uczynił to dość szybko; nie musiał pytać, gdzie są ręczniki, już nieraz bywał u mnie i brał kąpiel.
Po niecałych dwudziestu minutach wyszedł ,odświeżony i lekko zaróżowiony od ciepłej wody, co czyniło go jeszcze bardziej atrakcyjnym dla mnie, zważając na to, że miał niewystylizowane włosy, które uroczo opadały mu na oczy.
Szybko ubrał się w swoje rzeczy, krzywiąc się lekko. Zerknął szybko na zegarek, kalkulując zapewne.

- Jadę do domu się przebrać. Mam nadzieję, że sam dotrzesz- powiedział, uśmiechając się do mnie lekko. Dopił pozostawioną kawę i szybko wybiegł z mojego mieszkania, zostawiając mnie samego, ze swoimi myślami i niemal dwiema godzinami wolnego czasu…


4 komentarze:

  1. Jakież to urocze <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ile pluszu :D
    Wyobraziłam siebie śpiącego Takę i normalnie mrrr... słodziak =^.^=
    I ciekawi mnie, czy coś się wydarzy podczas próby. I wgl, Taka jest chory, czy jak? No bo kaszle i wgl... Co z nim?
    Weny życzę i czekam na kolejny rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale to jest urocze. Nie znam się na imionach, ale chyba opisujesz jakiś azjatycki zespół? Tak czy owak, podoba mi się, będę tu wpadać częściej. Polecam swój blog (może nie o takiej tematyce, jak twoja, ale sprawdź) milosczidola.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Wreszcie jakiś porządnie napisane, nie przesłodzone i, co najważniejsze, poprawne gramatycznie opowiadanie yaoi ^.^. I jeszcze pairing Reituki <3. Tak trzymać, kochana ^.^

    OdpowiedzUsuń